W niedzielę 30 listopada br. wybrałam się do Muzeum Witolda Gombrowicza na koncert białostockiej grupy Zerova, która nieprzypadkowo zaprezentowała swój ostatni album właśnie tam. Słuchając utworów zainspirowanych twórczością jednego z naszych „wielkich” literackich mistrzów absurdu i satyry (w końcu Witold Gombrowicz „wielkim prześmiewcą był” 🙂 ) miałam wyjątkowe wrażenia, rozpływając się w delikatnej muzyce i uśmiechając do gry słów. Niezwykły nastrój wprowadzony elektronicznym bogactwem dźwięków, melodyjność, rytmiczność, zabawne teksty Gombrowicza zaaranżowane na swoiste mantry, przemieniające się wokale, syntezator w towarzystwie akordeonu, miękkie gitary współbrzmiące z łagodnymi, ciepłymi klawiszami… Projekt na pewno oryginalny, elektronika stojąca na wysokim poziomie artystycznym. Z pewnością warto posłuchać tego zespołu, wybrać się na koncert, a tymczasem zapraszam do przeczytania wywiadu, który Zerova, w składzie Maja Chmurkowska, Paweł Dudziński i Adrian Jakuć-Łukaszewicz, zechciała mi udzielić po występie we Wsoli.
„Gombrowicz” to Wasz 4 album, pierwszy po polsku. Skąd pomysł na płytę z tekstami Witolda Gombrowicza? Dlaczego akurat ten autor? Słyszałam, że zachęcił Was do tego projektu wasz przyjaciel…? Czym was zainspirował?
Maja: Wiosną 2010 r. dostaliśmy zaproszenie do zagrania na Pikniku Gombrowiczowskim w Ostrowcu Świętokrzyskim, którego oprawą artystyczną zajmował się nasz przyjaciel, Przemek Makowiecki. Przygotowaliśmy kilka utworów specjalnie na to wydarzenie i to od niego zaczęła się nasza praca z prozą Gombrowicza. Po prostu okazało się, że tworzenie muzyki ze słowami tego autora otworzyło nas i sprawiało nam przyjemność. Drogą ewolucji pojawił się pomysł na album, który udało nam się wydać w marcu 2014 r.
Jakie teksty Gombrowicza wykorzystaliście? Koncentrowaliście się na przeglądaniu jego najbardziej znanych dzieł w poszukiwaniu natchnienia czy poszliście na żywioł?
Maja: Wykorzystaliśmy fragmenty między innymi „Dzienników”, „Ferdydurke” czy „Trans-Atlantyku”. W pracy nad materiałem na wspomniany wcześniej Piknik Gombrowiczowski pomógł nam Damian Kudzinowski z białostockiej Fabryki Bestsellerów, dostarczając nam wybrane przez siebie przepastne strony fragmentów prozy Gombrowicza, z których my z kolei wybieraliśmy słowa, które otwierały cały nowy świat fuzji muzyki i literatury. Krok po kroku, dźwięk po dźwięku rodziła się płyta. Bawiliśmy się tymi słowami, pozbawiając je jednej formy, a nadając inną. A może jej brak.
Cytując męski skład Waszego zespołu płyta „rodziła się długo i w bólach”… A dokładniej? Co sprawiło Wam problemy, a co radość?
Maja: Minęło już trochę czasu, pamięć bywa zawodna, ale wspominam cały proces pisania piosenek jako bardzo twórczy i radosny na początku, później niektóre utwory przechodziły czas „leżakowania”, a gdy do nich wracaliśmy stawały się zupełnie innymi piosenkami. Poza tym nasze życie osobiste też wpłynęło na długi czas powstawania płyty. Przy okazji jej nagrywania wyjechaliśmy na wieś, gdzie w zaciszu (dosłownie) podlaskich pól, lasów i doliny rzeki ostatecznie zarejestrowaliśmy materiał, wpadając na nowe pomysły. Mastering i szukanie wydawcy zajęły nam kolejny rok. Udało się!
Teledysk do piosenki „Józiu”, promujący Waszą płytę, jest sugestywny, magiczny, groteskowy, sielski, … Jego scenariusz to zasługa Waszej wyobraźni?
Paweł: Teledysk akurat powstawał bez naszego udziału, jego historia jest bardzo zawiła, na początku nawet nie miał trafić do nas. A cały klimat panujący w tym video to zasługa sztabu ludzi, przede wszystkim reżyserki, producentki, zdjęć, montażu i aktorów.
Jakie wrażenia odnieśliście podczas wizyty w miejscu, gdzie czuć ducha autora, którego słowa stały się częścią Waszych utworów?
Paweł: To było dla nas prawdziwe święto. Byliśmy zaszczyceni, że dostaliśmy zaproszenie do miejsca, gdzie Witold Gombrowicz przebywał, gdzie chodził po tych samych schodach co my do garderoby. Czuliśmy wielki respekt w stosunku do tego miejsca i ludzi którzy przyszli żeby nas zobaczyć.
Czym i kim się inspirujecie muzycznie?
Maja: Wszystko płynie, więc inspiracje też zależą od czasu i klimatu. Jakoś zawsze mi najbliżej wyjątkowych głosów i oczywiście do elektroniki. Takim połączeniem jest na przykład James Vincent McMorrow. I gdyby tak teraz zacząć wymieniać wszystkie inspirujące głosy i dźwięki, nie wystarczy cierpliwości. Ogólnie chodzi mi o to żeby było pięknie.
Paweł: Obecnie jestem na etapie zarzynania Anathemy, ich nowej płyty „Distant Satellites”. Fantastyczne dzieło! Natomiast ogólnie inspiruję się wszystkim co mnie bieżąco interesuje, od elektroniki przez synth-pop po doom metal.
Wykorzystujecie bogate instrumentarium w Waszej twórczości. Czy możecie coś więcej na ten temat powiedzieć? Jakie instrumenty możemy usłyszeć w Waszej muzyce?
Paweł: Są to przede wszystkim sample. A jak mówimy o samplach to mówimy o niemal niekończącym się zakresie instrumentarium. Są to dźwięki otoczenia, sample perkusyjne, odgłosy generowane przez syntezatory itd., itd. Natomiast jeżeli chodzi o żywe instrumenty to na naszej płycie pojawia się akordeon, gitary i pianino Rhodesa. Kiedyś używaliśmy wielu instrumentów, stawialiśmy na ilość, ale nam przeszło 😉 Teraz używamy tylko tego czego naprawdę nam potrzeba.
Jak zrodził się pomysł na założenie zespołu? Skąd nazwa? Jak długo działacie? Czy Wasza muzyka oscylowała zawsze w kierunku muzyki alternatywnej, elektroniki i ambientu?
Paweł: Decyzje o graniu razem podjęliśmy po warszawskim koncercie zespołu Mum w 2006 roku. Było nas wtedy trzech facetów, ja, Adrian i Przemek Górski, nasz pierwszy i jedyny basista. Graliśmy w garażu na podlaskiej wsi z dala od zgiełku miasta, co inspirowało nas do pisania onirycznych i melancholijnych piosenek. To właśnie Przemek wpadł na pomysł nazwania zespołu Zerova, ani my ani on nie wie dlaczego akurat tak J Na początku inspirowaliśmy się właśnie zespołami z Islandii, szczególnie Mum i Sigur Rós. Po opuszczeniu grupy przez Przemka i przyjściu Mai, nasze instrumentarium poszerzyło się o klawisze, co dało jeszcze więcej możliwości do tworzenia czegoś do czego dążyliśmy – muzyki która nam wszystkim się podoba. Do dziś jesteśmy zespołem elektronicznym z „domieszką” żywych instrumentów i póki co tak zostaje 😉
Jeśli nie muzyka, to co? Jakie macie pasje pozamuzyczne?
Maja: Uwielbiam języki obce, lubię sporty, czytam biografie, gotuję z roślin, zastanawiam się nad tym i tamtym.
Paweł: Każdy z nas pracuje i próbuje się również realizować na tym polu. Ja zajmuję się VJką a Adrian dodatkowo ma swój solowy projekt muzyczny Liquid Molly, gdzie uprawia zupełnie inny rodzaj elektroniki.
Macie już nowe pomysły na kolejną płytę czy na razie skupiacie się na promocji ostatniej? Czy będzie ona też po polsku i inspirowana innym polskim autorem?
Paweł: Piosenki się piszą i są po polsku. Tym razem chcemy się zmierzyć z autorskim piosenkopisarstwem, zobaczymy jak będzie, bo u nas nie jest to proces szybki i łatwy.
Mamy duże wymagania co do siebie i żeby im sprostać musimy włożyć w ten proces dużo serca i pracy. Już niedługo, jak zapałamy chęcią powrotu do procesu twórczego, usiądziemy i zaczniemy aranżować nasze pomysły.
Gdzie będzie można Was wkrótce zobaczyć i posłuchać?
Paweł: Śledźcie nasz profil na Facebooku, tam zawsze są najświeższe informacje. Pozdrawiamy!
Dziękuję i zapraszam do zapoznania się z… „Józiem” 🙂
Linki:
Zerova @ Facebook https://www.facebook.com/zerovaPL
Zerova @ Twitter https://twitter.com/zerovaband
Zdjęcia: dzięki uprzejmości grupy Zerova